<< Wróć do strony głównej

Created with WebWave CMS

mój blog osobisty

 

&

 

sedno sprawy

 

&

 

Tylko to, co najważniejsze

na każdy temat

Kilka słów o kredytach frankowych

01 lipca 2019

1 grudnia 2017

 

Bieżące notowania franka szwajcarskiego w ostatnich tygodniach z ostrożną nadzieją obserwują posiadacze kredytów mieszkaniowych denominowanych i indeksowanych do franka. W komentarzach ekspertów są informacje i wyliczenia o ile mniejsza jest dziś rata kredytu w stosunku do tej sprzed roku, dwóch lat, czy też sprzed lat dziesięciu. Porównywane są bieżące raty kredytów zaciągniętych w złotówkach, wysokość oprocentowania kredytów frankowych i złotówkowych, itp. Wielu publicystów spiera się wciąż o to, czy należy pomagać kredytobiorcom frankowym, czy też wszystkim kredytobiorcom, którzy z różnych powodów znaleźli się w trudnej sytuacji finansowej, a także czy rzeczywiście potrzebna jest ustawa frankowa zapowiedziana w kampanii wyborczej przez Prezydenta Andrzeja Dudę.

 

Tymczasem sedno sprawy tkwi zupełnie gdzie indziej. Tkwi ono w braku proporcjonalnego podziału ryzyka i odpowiedzialności pomiędzy tymi, którzy udzielają kredytów, czyli bankami oraz tymi, którzy na ten kredyt się decydują.  W normalnych warunkach zabezpieczeniem kredytu hipotecznego jest mieszkanie lub dom. Wysokość kredytu, czyli wartość udzielonej przez bank pożyczki nie może przekraczać wartości mieszkania lub domu. W normalnych warunkach, jeśli jakiś kredytobiorca popadł w kłopoty i nie może spłacać kredytu, bank może przejąć jego mieszkanie. I to jest koniec. Bank przejmuje mieszkanie, kredytobiorca traci swój dom, ale nic więcej nie jest winien bankowi.

 

Bank przed podjęciem decyzji o udzieleniu kredytu sprawdza dokładnie zdolność kredytową swojego klienta i szacuje wartość mieszkania będącego zastawem hipotecznym. Bank ponosi ryzyko, bo jeśli kredytobiorca okaże się „złym klientem” i nagle przestanie spłacać raty kredytu, to bank stanie się właścicielem jego mieszkania. Kredytobiorca też ponosi ryzyko, bo jak przestanie spłacać raty kredytu, to bank odbierze mu jego mieszkanie. Tak jest normalnie i tak jest uczciwie, ale tak nie jest niestety w Polsce. I jest spora grupa kredytobiorców, którzy biorąc swój kredyt, nie mieli tej świadomości.

 

Wychowani na amerykańskich filmach, a przez to jakby niechcący przyzwyczajeni do amerykańskich standardów, biorąc swój pierwszy, a najczęściej jedyny w życiu kredyt hipoteczny, nie mieli pojęcia, że może być inaczej. Tymczasem w Polsce bank nie ponosi żadnego ryzyka, bo może przejąć mieszkanie, sprzedać je nie dbając nawet specjalnie o cenę, a pozostałą różnicę i tak musi mu spłacić kredytobiorca. I to właśnie jest nienormalne i nieuczciwe. I dotyczy nie tylko kredytów frankowych, lecz wszystkich kredytów hipotecznych, również tych wziętych w złotówkach. Jednak ze względu na ruchomy kurs franka i fakt, że wysokość zadłużenia kredytobiorcy we franku może nagle wzrosnąć  nawet dwukrotnie, problem wartości zabezpieczenia hipotecznego najczęściej dotyczy kredytów we frankach. Bo gdy kurs wzrośnie z dwóch do czterech złotych za franka, to bankowi zamiast 300 tys. trzeba już oddać 600 tys. złotych, a wartość mieszkania się specjalnie nie zmienia.

 

Nieuczciwość i nadużywanie dominującej pozycji w relacji pomiędzy bankiem a kredytobiorcą polega właśnie na tym, że bank nie ryzykuje w ogóle, a ryzykują tylko jego klienci. W razie kłopotów bank odbierze mieszkanie, sprzeda je, następnie będzie ściągał dług z pozostałego majątku kredytobiorcy, z jego oszczędności, rodziny i spadkobierców. Dlatego banki i opłacani przez banki lobbyści dbają o to, aby dyskusja o problemach kredytobiorców dotyczyła wszystkiego, tylko nie istoty tej sprawy. Za wszelką cenę nie chcą dopuścić do takich zmian w prawie, które wyrównywałyby szanse między kredytobiorcą i bankiem.

Roman Wilkoszewski